Camino - o to tu chodzi, czyli wstęp
Cześć!
Zaczęłam pisać ten post na kilka dni przed wylotem na Camino, ale nie zdążyłam opublikować, co ma swoje plusy - jestem teraz bogatsza o caminowe doświadczenia i post mogę nieco zaktualizować. (W tym roku szłam z chłopakiem z Porto /wybrzeżem ok. 280km/, a dwa lata temu z koleżanką z Ponferrady /trochę ponad 200km/).
Postanowiłam podzielić się z Wami informacjami na temat tego co ze sobą zabieram, czego nie biorę i dlaczego, czyli trochę taki poradnik "jak spakować się na Camino". Ale najpierw pasowałoby wyjaśnić o co tu chodzi, dlatego o samym pakowaniu będzie jeden z kolejnych wpisów, a teraz wrzucam tylko zdjęciowo-filmikową zajawkę.
Postanowiłam podzielić się z Wami informacjami na temat tego co ze sobą zabieram, czego nie biorę i dlaczego, czyli trochę taki poradnik "jak spakować się na Camino". Ale najpierw pasowałoby wyjaśnić o co tu chodzi, dlatego o samym pakowaniu będzie jeden z kolejnych wpisów, a teraz wrzucam tylko zdjęciowo-filmikową zajawkę.
Camino to znaczy "droga" (po hiszpańsku). Tej nazwy używa się do określenia wędrówki do grobu św. Jakuba, znajdującego się w katedrze w Santiago de Compostela w Hiszpanii (pełniejsze nazwy to Camino de Santiago, czy po polsku Droga św. Jakuba). Szlaków jest wiele. Moja koleżanka np. wyruszyła któregoś roku z domu i tak - mieszkała w Polsce. Najbardziej popularna jest jednak droga francuska (Camino Frances). Nie trzeba przejść całego szlaku (czyli np. w przypadku drogi francuskiej nie trzeba zaczynać od Saint-Jean-Pied-de-Port), można wybrać sobie jakiś punkt na trasie i stamtąd wyruszyć.
Teoretycznie Camino de Santiago to szlak pielgrzymkowy, ale ludzie wyruszający na Camino mają przeróżne motywy - jedni idą się modlić (o coś proszą, inni za coś dziękują), są tacy, którzy nie są wierzący, ale chcą doświadczyć duchowych przeżyć. Są tacy, którzy idą, bo lubią się ruszać i tacy, którzy chcą się pogapić po drodze na ładne rzeczy, czy też poznać ciekawych ludzi. No każdy idzie sobie z czymś innym. Nie trzeba być chrześcijaninem. A! No i Camino można też przebyć na rowerze lub konno.
Kiedy pierwszy raz wyruszyłam na Camino w 2016r. (droga francuska, w moim przypadku od Ponferrady) miałam motyw duchowy, chciałam poukładać w głowie trochę rzeczy i przeżyć nietypową przygodę. Okazała się niezwykłą i najpiękniejszą, jak do tej pory w moim życiu.
Nie bez znaczenia jest na Camino to, z kim idziemy. Ja za pierwszym razem szłam z koleżanką, z którą więź przez wspólną drogę, bardzo się wzmocniła. Byłyśmy totalnie zachwycone swoim towarzystwem, atmosferą na szlaku, pogodą, naszymi butami, pod którymi nie było otarć ani bąbli, no cóż - wszystkim :D Nasze buty przemokły jedynie na miejscu - tzn. w Santiago, kiedy postanowiłyśmy wyjść z albergi (pielgrzymiego hostelu), aby w strugach deszczu udać się do centrum i szukać po knajpkach ludzi, których poznałyśmy po drodze. Chciałyśmy się z nimi pożegnać, zanim wszyscy porozjeżdżają się do swoich domów (Irlandia, Stany, Włochy, Hiszpania etc.). Nie znalazłyśmy nikogo, a nasze buty i skarpetki były przemoczone po jakichś 5ciu krokach ;) Na szczęście byłyśmy akurat zameldowane w wypasionej alberdze, gdzie znajdowały się pralki z suszarkami, więc nasze buty wyschły bardzo szybko za jakieś 2 euro. /Szłyśmy w drugiej połowie września/
Dodam jeszcze, że jeśli ma się ochotę wyczekać w kolejce w biurze pielgrzyma w Santiago, to można otrzymać certyfikat poświadczający, że przeszło się Camino. Myślę, że zdecydowana większość pielgrzymów odbiera "compostelki". Wymogiem jest przejście co najmniej stu kilometrów lub przejechanie dwustu na rowerze. Może właśnie dlatego na odcinku od 100km do Santiago na szlaku spotyka się najwięcej osób. Również tych, którzy idą "na lekko", a ich rzeczy są zawożone od noclegu do noclegu przez zajmujące się tym firmy. Można też za 3 euro dokupić sobie drugi dokument (na troszkę większym i ładniejszym papierze ;)), gdzie napisane jest też od kiedy do kiedy szedłeś, skąd wyruszyłeś i ile to było kilometrów.
Co więcej (o tym dowiedzieliśmy się /i sprawdziliśmy :)/ w tym roku): 10 pierwszych osób, które danego dnia odbiorą Compostelkę (certyfikat), dostaje zaproszenie na darmowy obiad w hotelu Parador, który mieści się tuż obok katedry. Jest to symboliczny gest dla podtrzymania tradycji.
Co więcej (o tym dowiedzieliśmy się /i sprawdziliśmy :)/ w tym roku): 10 pierwszych osób, które danego dnia odbiorą Compostelkę (certyfikat), dostaje zaproszenie na darmowy obiad w hotelu Parador, który mieści się tuż obok katedry. Jest to symboliczny gest dla podtrzymania tradycji.
No i z takich podstawowych informacji jeszcze: w miejscu, z którego wyruszamy, należy nabyć paszport pielgrzyma (credential) i po drodze zbierać do niego pieczątki. Na pierwszym camino zbierałyśmy tylko na noclegach, ale można też przybijać w restauracjach, kościołach, a w tym roku z chłopakiem przybiliśmy sobie nawet jedną w zakładzie fryzjerskim.
Może na tym skończę, bo o Camino możnaby pisać i pisać. Jeśli komuś zależy na większej liczbie informacji, to zapewniam, że jest wiele stron internetowych, na których można o tym poczytać. A jeśli macie jakieś pytania do mnie - zapraszam do komentowania. Jeśli będę umiała odpowiedzieć, to bardzo chętnie pomogę.
Buen Camino! Bo każdy ma jakąś drogę ;)
M.
Buen Camino! Bo każdy ma jakąś drogę ;)
M.
Komentarze
Prześlij komentarz